Wartości

Relatywizm etyczny.

Mijam piknikową polanę z wygodnymi ławkami-leżankami, stolikami wśród fontann i krasnokrzewów, pieprzu metystynowego i maków. Słodko pachnący powój obrasta iście po hawajsku popiersie hedonisty Arystypa z Cyreny, twórcy subiektywistycznej teorii dobra, Greka, który opowiadał, że wszystko to co dobre sprowadza się do subiektywnych, zmysłowych doznań przyjemności. Zatrzymuję się przy wonnych białych drobnych kwiatach wysokiej mimosy. Dobro i zło byłyby więc tylko przyjemnymi lub przykrymi stanami psychicznymi człowieka? Przyjemne stany psychiczne czy emocjonalne miałyby być źródłem dobra, a stany nieprzyjemne – ból, cierpienie, strach itp. źródłem zła? Grek nie był osamotniony w swoich sądach i wiele setek lat później niejeden pozytywista, empirysta lub pragmatysta wznosił na tej polanie toast za mistrza. Podstawę fontanny zdobywa drewniejącymi pędami ergina.

Nawet w 1936 roku Brytyjczyk Alfred Jules Ayer głosił, iż etyczny namysł, a także wynikające z niego postanowienia, mają jedynie charakter ekspresji subiektywnych doznań i uczuć jednostki. Zaś wszystkie tak ważne dla nas oceny i normy są jedynie pseudozdaniami, które pozornie stwierdzają istnienie jakiejś wartości a w rzeczywistości są tylko wyrazem irracjonalnej i emocjonalnej postawy skłaniającej do zajęcia podobnego stanowiska w danej sprawie. Rodzajem manipulacji?
Aksamitny zapach powojów osłabia i zatrzymuję się pośrodku polany, a ustalenia etyki zaczynają mi wydawać się bezprzedmiotowe. Przestają wyrażać obiektywne stany wartościowe, lecz są albo irracjonalną reakcją emocjonalną na pewne fakty czy zachowania ludzkie, albo aprobatą lub dezaprobatą tych faktów, lub też chęcią oddziaływania na czyjeś zachowania. Takie stanowisko wyklucza sens logiczny ocen i norm, ich prawdziwość czy fałszywość. Wszystkie wypowiedzi wartościujące stają się równouprawnione.
Woda w fontannie wydaje się mętna. Arystyp zgodziłby się z wnioskiem, że każdy ma prywatną moralność i nie może racjonalnie oceniać moralnych wyborów innych ludzi, bo nie istnieją ogólnoludzkie racjonalne kryteria dobra i zła. Całe więc wychowanie aksjologiczne to miałaby być jedynie subtelna przemoc? Rodzaj szantażu aprobatą wspólnoty? Te same wybory moralne w kontekście życia innych ludzi stają się obojętne, irracjonalne czy bezsensowne lub nabierają całkiem innego znaczenia.
Wstaję niechcący rozdeptując małe grzybki łysiczki lancetowatej i ospale szukam wyjścia z polany. Lecz jeśliby nie istniały żadne przekraczające indywidualny osąd powszechne kryteria pozwalające rozstrzygnąć, które sądy wartościujące i normatywne są prawdziwe, a które fałszywe, moglibyśmy tworzyć rodziny? Kultury? Cywilizacje?

dr Anita Barwicka

Profesor Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa z siedzibą w Poznaniu, wykładowca m.in. filozofii.