Eudajmonizm. Część 1
Zimowe chwile w ogrodzie koją łagodną ciszą. Szczęście wydaje się być spokojną przyjemnością, która niepostrzeżenie przyciąga do siebie pozostałe myśli. Wśród migotliwych odbić światła na śnieżnych zasłonach właśnie szczęście wydaje się ostatecznym celem i najwyższym dobrem człowieka. Ale zgadzający się z takim rozumieniem ostatecznego celu życia człowieka szybko grzęzną w sporach czym jest to szczęście.
Czy to kolejne chwile przyjemności? Ogólne zadowolenie ze swojego życia? Pomyślność wyrażająca się w dobrobycie, zamożności, bogactwie? A może szczęściem będzie nieograniczony rozwój własny, niezależność?
Eudajmonizm jest teorią szczęścia, w której wciąż rozbrzmiewa dyskusja czym jest dobro.
Dla Demokryta szczęście to zadowolenie z życia, osiągane przez rozumny umiar, który wprowadza do duszy harmonię i spokój, niezależnie od warunków zewnętrznych i niezależnie od wewnętrznych predyspozycji człowieka.
Dla Arystypa i jego uczniów celem najwyższym człowieka jest doznawanie konkretnej przyjemności zmysłowej, szczęściem natomiast jest suma pojedynczych przyjemności, doznanych zarówno w przeszłości, jak i w teraźniejszości i przyszłości. A mądrość polega na korzystaniu z przyjemności tak, by nie dać się przez nie opanować.
Dla Antystenesa i szkoły cynickiej szczęście ma warunek konieczny i zarazem wystarczający w cnocie, która polega na samowystarczalności i niezależności człowieka od dóbr i uwarunkowań zewnętrznych oraz od wszelkiej przyjemności. Ze względu na tę niezależność, stanowiącą wewnętrzną wolność człowieka, Antystenes za złą uważał każdą przyjemność, gdyż ona z natury uzależnia człowieka od siebie. W związku z tym cnota, a więc szczęście, przejawia się w ciągłym trudzie zachowania wewnętrznej niezależności.
Pogodny dzień rozprasza wszelkie wątpliwości. Eudajmoniści nie wątpią, że czyn jest moralnie powinny dla człowieka, jeśli prowadzi go do osiągnięcia szczęścia. Prawie nikt już nie czuje się winnym, gdy wybiera drogę wiodącą do swojego szczęścia – przecież jest ono najwyższym dobrem!
Ocierający się o śnieg lis spłoszył ciszę.
Jaka jest ta droga? Czy czasem nie będzie samotna? Jakie czyny byłyby skuteczne dla osiągnięcia ostatecznego celu (najwyższego dobra), którym jest szczęście obiektywne? Ale czy szczęście to zawsze jest dla człowieka najwyższe dobro? Może dla niektórych ludzi są dobra cenniejsze niż własne szczęście? Czy zawsze szczęście stanowi ostateczny cel człowieka i nadaje najgłębszy sens ludzkiej moralności?