Szczęście

Wieczór w ogrodzie Epikura.

Szczęście najczęściej kojarzymy z przyjemnością. Ale jaką? – zastanawiam się. Przekonanie, że coś jest autentycznie przyjemne, sprawia, że rzeczywiście tak to odbieramy. Już planując kolejną wizytę w ogrodzie Epikura odczuwałam przyjemność, bo pamięć usłużnie podsuwa mi wspomnienia chwil pogodnych, radosnych, chwil, kiedy czułam się bezpieczna, akceptowana wśród przyjaciół. Przyjemność wspomnienia wydaje się łagodniejszą wersją dawnej radości, bo już pozbawiona momentu zaskoczenia, ulgi po niepewności powitania.

– Pytasz o jaką przyjemność warto zabiegać by być w życiu szczęśliwym? – słowa Epikura kierowane do mnie natychmiast zagęszczają dookoła nas krąg słuchaczy.

– Do prawdziwej przyjemności niezawodnie prowadzi życie wiedzione w duchu twardych wyborów. Trzeba umieć konsekwentnie poprzestawać na zaspokajaniu tylko tych przyjemności, które są naturalne i konieczne, i które służą zachowaniu życia. Tylko one naprawdę pomagają, tylko one usuwają ból ciała i oddalają trwogę duszy. – Epikur twardo spogląda na jednego z zaproszonych, który odwiedził go w najmodniejszym wykwintnym stroju, a który teraz speszony wycofuje się za swoją obwieszoną klejnotami partnerkę.

– Wszystko inne, ponad to, – kontynuuje nauczyciel – jest zbędnym dodatkiem i balastem. Jeśli daje przyjemność, to na pewno nie tę, za którą stoi szczęście. Wszystko to więc, co prowadzi do przyjemności naturalnych, lecz niekoniecznych (które są urozmaiceniem przyjemności pierwszego rodzaju) należy ograniczać, jeśli nie chce się sobie szkodzić.

Przyjaciele zaczynają dyskutować nad tym, jak rozumieć takie tezy w codziennym życiu. W cieniu palmy nachyla się do mnie kupiec z Egiptu, częstując daktylami. Przypominam sobie obrazy palm daktylowych (Phoenix dactylifera) utrwalone na naczyniach minojskich. Od dawna jego przodkowie, on sam i jego towarzysze przywozili największe owoce z ogrodów przybytków boga słońca Re – jako jego symbol.

– Oni wszyscy chcieliby być jak Epikur; posiadający umiejętność rozeznawania pomiędzy przyjemnościami i potrafiący się zadowolić tym, co naturalne i do życia konieczne, być panem samego siebie; zachowywać niezmącony spokój ducha, nawet wbrew kolejom losu; nikogo, ani niczego się nie trwożyć; być całkowicie niewzruszonym… nadawaliby się na moich żeglarzy…

– Ktoś taki zasługiwałby na miano mędrca – chichoczę garściami racząc się jego daktylami.

Profesor Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa z siedzibą w Poznaniu, wykładowca m.in. filozofii.