Beccario i kwiaty wdzięczności. Część 1.
W ustronnej altance obrośniętej krzewami białych i różowych róż, w bezpiecznej odległości od zgiełku polemik salonu barona Holbacha, pisze swój wykład elementów ekonomii politycznej markiz Cesare Beccaria, pracowity wychowanek kolegium jezuitów, prawnik z Pawii, skromny, unikający rozgłosu, a jednak niecierpliwie oczekiwany w każdym oświeceniowym salonie Europy.
Przedzieram się ostrożnie przez gęstsze w tej części ogrodu najdziwniejsze rośliny… jakby były pewne, że ich trwaniu nie zagrozi żadne pielenie.
Chciałabym z nim porozmawiać o jego dziele z roku 1764: O przestępstwach i karach. Sporej odwagi wymagało opublikowanie we Włoszech dzieła, głoszącego hasło gruntownej reformy ówczesnego prawa karnego, ustroju sądów i procedury karnej. Autor początkowo, podobnie jak i drukarz, ukrywali się pod osłoną anonimowości: podano fikcyjne miejsce druku (Holandia). W rzeczywistości wydrukował traktat zaufany drukarz w Livorno.
Mam dla markiza mediolańskie Risotto alla Milanese o złotym odcieniu dzięki jasnożółtemu szafranowi. Legenda głosi, że kolor ten powstał w wyniku eksperymentu ekscentrycznego artysty, który w 1574 roku dodał ku zachwytowi gości swój ulubiony żółty szafran.
—Witaj! Wiesz, że Wolter znów kpił z André Morelleta?
—Jesteś! —patrzy ciepło na mnie wyplątującą się z ostatnich pnączy — Z tego antyklerykała w sukience duchownej, mojego tłumacza na francuski?
—Mhm! — jeszcze tylko omijam kępy goździków — To encyklopedysta, często się widują w salonach… chwali się swoimi polemikami przeciw zacofaniu, ale i tak wszyscy są mu wdzięczni, raczej za to, że sparafrazował twój filozoficzny esej o karach. Pytali gospodarza; kiedy cię zaprosi?
Markiz wygląda na spłoszonego. Nie spodziewał się rozgłosu nawet poza granicami rodzinnych Włoch i poza granicami swojej epoki. Tłumaczenie z włoskiego sprawiło, że reformatorskie myśli w ciągu kilku miesięcy stały się najmodniejszą lekturą w salonach oświeconego Paryża. Polemiki i wyrazy podziwu napływały do Mediolanu z całej Europy. Przekład francuski sprowokował tłumaczenia dzieła na wszystkie ważniejsze języki europejskie.
—Nie, nie. Nie umiałbym w tym chaosie, szumie ataków i polemik paryskich salonów cokolwiek powiedzieć, oni świadomie wielokrotnie szukają ryzyka, wyzywają przeciwników… Wystarczyło mi tego przemycania ksiąg za plecami cenzury.
— Wolter nazywa twoje dzieło „kodeksem ludzkich uczuć”. Mówi, że oświeceniowe żądanie kierowania się rozumem, a nie uprzedzeniami przeszłości skierowałeś do wymiaru sprawiedliwości całego świata. To dzięki tobie wreszcie rozważa się rezygnację z tortur i ograniczenie stosowania kary śmierci w procedurze sądowej wielu krajów europejskich.
— Ale ja też pisałem pod wpływem głównie głośnego protestu Woltera w sprawie Jana Calasa, tego kalwina skazanego za rzekome zabójstwo syna w 1762 r. To on poruszył uczucia…
—Twój tekst O przestępstwach i karach będzie czytany dłużej 250 lat… I będzie siłą reformy prawa — dodaję z satysfakcją — My go nazywamy katechizmem prawd, na których opiera się prawo karne humanitarnej współczesnej Europy.
dr Anita barwicka