Kryzysy miłości. Część 2
Szukając rozumienia słowa „miłość” w słownikach etymologicznych znajdujemy informację, że słowo to pochodzi od prasłowiańskiego „mil-ostu”, które oznaczało: litość. Byłaby to więc litość nad rozpaczliwą samotnością kogoś drugiego? Własną? Jednak dawna forma rzeczownika „miłość” i przymiotnika „miły” pochodzi od czasownika „mijać”. Nasi przodkowie więc określając kogoś jako miłego uważali, że jest godny litości. Tajemnica tego rozumienia rozjaśnia się, gdy zauważamy, że czasownik „mijać” oznaczał: „mijać kogoś, przechodzić, nie atakując”. Prasłowianie zdefiniowaliby „miłość” jako zdarzenie spokojnego przejścia obok kogoś bez dobywania broni. Wielu zakochanym taka definicja wydaje się zbyt uboga, niewystarczająca. Jednak niejedna ofiara tkwiąca w przemocowym związku zatrzymałaby się nad tą definicją, przez chwilę rozkoszując się wizją mijania kogoś, w swojej pułapce czterech ścian, bez obawy bycia znów zaatakowaną słowami pogardy, krytyki, roszczeniami czy fizycznymi uderzeniami.
Miłość nie jest więc litością nad rozpaczliwą samotnością własną i partnera. Jest wzajemnym sojuszem nieagresji. I jako taki wymaga starań o zachowanie go, co wymaga uwagi, czujności, spostrzegawczości, cierpliwości, ufności, wolności od uprzedzeń i zniechęcenia. Mogę się zgodzić z Leo F. Buscaglio, dla którego miłość jest nie tylko darem, ale i zadaniem – stąd obowiązek rozwijania miłości oraz „uczenia się” jej. Nad paktem o nieagresji – by był długotrwały, uczciwy, trzeba pracować latami przezwyciężając ludzką codzienną chęć wykorzystania, zdominowania partnera. Taki pakt wymaga uczenia się tego, jakie mamy prawdziwe potrzeby, w czym możemy się rozwijać, jakim działaniem, postawą nie niszczymy możliwości rozwoju sojusznika. Być może o miłości, która nie rani, nie ogranicza, więcej powiedzieliby doświadczeni politycy aniżeli poeci.
Czy łatwiej takiej miłości będą zagrażały kryzysy sytuacyjne, nazywane także losowymi czy incydentalnymi, które wywoływane są niespodziewanymi, nieoczekiwanymi wydarzeniami zagrażającymi zdrowiu, życiu, poczuciu bezpieczeństwa, tożsamości? Czy też bardziej zagrażające okażą się spodziewane kryzysy przemiany, zwane także rozwojowymi lub normatywnymi, będące nieodłączną częścią ludzkiego życia i wiążące się z podstawowymi wydarzeniami życiowymi?