Szczęście

To, co cenne dla stoika. Część 1.

Ogród jest szczególnie piękny w lipcu – prawie wszystkie kwiaty rozkwitły. Krążę wśród ich różnokolorowych   kobierców w smugach zmieniających się zapachów. Swój aromat dołączają dojrzałe maliny. W lipcu ogrodowy kosz zawsze pełen będzie owoców i warzyw.  Mam odczucie, że dziś szczególnie łatwo można prowadzić takie życie wewnętrzne, które pozwalałyby na szczęście w każdych okolicznościach.

Większość gości jest w pogodnym nastroju, słyszę radość w ich głosach. Piękno i obfitość owoców ogrodu rozprasza lęki, złe przeczucia. Upokorzenie? Choroba? Groźba śmierci? Wydają się tak odległe. Bajeczny ogród przyrody otwiera nas na tą bardzo pierwotną radość życia, która jest głęboko w nas i do której droga wiedzie przez szczególnego rodzaju dialog z rzeczywistością.

Jak zawsze spokojny cesarz Marek Aureliusz przystaje przy lipach pełnych pszczół. W tej części ogrodu dominuje ich intensywny, słodki zapach, a długa obecność nektaru sprawa, że całe dnie towarzyszy im dźwięk rozedrganych skrzydełek owadów.

– Zawsze dążyłeś do osiągnięcia rozważnej pewności w postępowaniu… – zagaduję go.

– Tak, ważne jest opanowanie siebie samego i nietracenie przy niczym głowy. Ale trzeba przy tym zachować pogodę ducha, nawet w przykrych stosunkach życiowych i w chorobie. I charakter zrównoważony, łagodność w parze z powagą. I wypełnianie obowiązków bez narzekania. To można w sobie wyćwiczyć. Miałem przyjaciela, który nigdy się nie śpieszył, nie wahał, nigdy nie był bezradny lub zakłopotany.

Dołączam do niego w aromacie rozgrzanych lip. Wielu stoików dążyło do ideału człowieka: stanowczego i łagodnego jednocześnie. Nawet początkujący adepci czuli się przy nich bezpieczni od kar i nagan.  Ich nauczyciele starali się osiągnąć zupełny brak złego humoru przy nauczaniu; pomagając w wyszukaniu i ułożeniu w sposób rozumny i stosowny zasad życiowych.

Anita Barwicka

Profesor Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa z siedzibą w Poznaniu, wykładowca m.in. filozofii.