Oświeceniowy salon. Część 1.
Jesienne mgły pomagają przenieść się wyobraźnią do otwartego oświeceniowego salonu, w czasy wcześniejsze o ponad dwa i pół wieku, gdzie eleganckie towarzystwo komplementowało na równi serwowane potrawy i idee.
Grzecznie tytułując francuskiego barona bardzo wysokim i potężnym panem można wprosić się w tą elitę i rozkoszując się w podanych czerwonych gruszkach (zabarwionych gotowaniem w czerwonym winie!) powspominać uprzejmie angielskiego filozofa Thomasa Hobbesa, w którego pismach baron Holbach znalazłby pokrewne przekonania. Hobbes (o wiek wcześniej) uznawał istnienie tylko materii, a przedmioty duchowe — boga i dusze za fikcje. Hobbes (syn gwałtownego pastora) twierdził, że człowiekiem rządzą te same mechaniczne prawa, co przyrodą. Może widząc atakujące zwierzę muszące wyładować swój strach i agresję, spostrzegł tą samą niezdolność do opanowania, co u ojca, który musiał uciekać przed skutkami brutalnego pobicia swojego parafianina…
I w tych i w wielu innych poglądach baron Holbach nie pozostawał osamotniony. Mimo iż jego prace musiały być wydawane na różne sposoby, przede wszystkim zagranicą, incognito, były wielokrotnie publicznie palone, a ich wydawcy i kolporterzy srogo karani, baron mógł się cieszyć wieloma poprzednikami i jeszcze większą liczbą następców. W kulturalnym salonie dyskusyjnym darujemy sobie marudzenie, że powszechność jakiś przekonań nie oznacza jeszcze ich prawdziwości. Lepiej wyraźmy uznanie, że zamiast octu zastosowano cytryny, zamiast miodu – cukier, potrawy podlewano winem.
Również inni filozofowie Oświecenia oprócz Holbacha uznawali rozum ludzki za jedyne źródło prawdy, chcąc oczyścić filozofię i kulturę z „przesądów”, za które uznawali wiarę w rzeczywistość nadprzyrodzoną. Oznacza to, że nie mogli dopuścić uznania wartości poznawczej doświadczenia mistycznego. Pechowo złożyło się dla tych, którzy mieliby takie doświadczenia, że również wielu filozofów religijnych podejrzliwie patrzy na mistyków i najczęściej twierdzi, że istnienie boga nie jest człowiekowi dostępne poznawczo wprost, na mocy doświadczenia.
Migotliwy blask świec bardziej skrywa, niż oświetla dyskutujących.
Zastanawiam się nad tą rewolucyjną wprost pewnością, z jaką wszyscy przekonują się nawzajem. Przecież brak takiej dostępności, a może tylko komunikatywnej przekazywalności nie oznacza jeszcze, że prawda jest po stronie ateistów metafizycznych. Także niemożność poznania natury bóstwa nie oznacza prawdziwości tezy o nieistnieniu samego bóstwa.
Dr Anita Barwicka