Wartości

Zło

Piękno i spokój ogrodu łudzą świadomość wszechobecnością boskiego dobra. Kojące spacery z ludźmi o czystych intencjach, szlachetnych pragnieniach również skłaniają ku dziecinnej nadziei na powszechność dobra. A ponieważ nie mogę poznać całego świata, więc sądzę o nim, opowiadam i tłumaczę jego całość z tych kilku maleńkich fragmentów, wśród których żyję. Życzliwi i łagodni panteiści wierząc w jedność całej natury, uznawali ją za podobnie dobrą i najczęściej duchową, tak jak samych siebie postrzegali.

Coś rozpoznane jako zło, okazywało się tylko ludzką pomyłką w interpretacji działań natury.

Stoicy dobro i zło widzieli jako zależne wyłącznie od świadomości i zachowania człowieka, a w swym bytowaniu będące czymś pozornym. Człowiek jest bowiem przejawem wszystko ogarniającej natury, ta zaś jest czymś ponad dobrem i złem. Monizm metafizyczny miewa swój wymiar terapeutyczny… Łata też metodologiczne dziury w naszych radosnych dziecięcych rozumowaniach.

Monizm (gr. monos – jeden, jedyny, pojedynczy) głosi, że świat składa się z jednej substancji, stanowiącej zasadę świata. Baron Paul Holbach, ale i Karol Marks byli monistami materialistycznymi, głoszącymi, że jedyną substancją świata jest poruszająca się materia. Trudno uznać taki jednolity w swej naturze świat za ucieleśnienie zła.

Dużo łatwiej mówiono o istnieniu zła głosząc dualizm (łac. dualis – dwa) rzeczywistości, w której miały istnieć tylko dwa samoistne byty: materialny i duchowy (idealny). Jeśli świat rozumiem dualistycznie jako skutek istnienia dwóch niezależnych od siebie sił: dobra i zła, zło staje się w moim tłumaczeniu świata potężnym, realnym bytem, na którego obiektywne manifestacje nie mam wpływu. Lecz jeśli zło to tylko pewna niedoskonałość bytu, który zawsze jest dobry, odczucie bezsilności opuszcza mnie. W tłumaczeniu świata monistycznym mogę zachować pogodną beztroskę i wiarę, że zmieniając siebie, znacząco zmieniam świat.

Ciszę poranka niszczy tupot czyichś pośpiesznych kroków, trzaskają łamane gałęzie przysłaniane furkotem spłoszonych ptaków.

Dobiegają do mnie porwane fragmenty kłótni dwóch prawników.

—Nie, nie, widzisz: polskie prawo nie zakazuje zawierania umów niekorzystnych, obie strony są wolne…

—Jednak to wyzysk! Co z tego, że podpisała świadomie i nikt jej ręką nie kierował? Umowa oferująca uchodźcom lichwiarskie pożyczki, bardzo drogie noclegi czy przejazdy to świadome wyzyskanie szczególnej sytuacji polegającej na przymusowym położeniu, niedołęstwie lub niedoświadczeniu wyzyskanego.

—Ty byś zastosował na te hieny artykuł 388 kodeksu karnego?

Złote światło przemieszane z aromatem kwiatów, ciemnieje… Niedostrzeżona cicho podchodzę do nich.

—Jest chociażby ustawa o kredycie konsumenckim, ona jasno stanowi o maksymalnych kosztach pozaodsetkowych (w przybliżeniu to maksymalnie 55 PLN za każde pożyczone 100 PLN rocznie), a same odsetki maksymalne reguluje kodeks cywilny. Z lichwą każdy sąd sobie poradzi.

—Tak, to łatwiejsze sprawy… Powiedz jej, żeby zgłosiła na policję. Już samo zażądanie zwrotu pożyczki z kosztami lub odsetkami przekraczającymi podwójnie dopuszczalny ustawowo limit jest zagrożone pozbawieniem wolności do 5 lat. 

—No i to dobra zmiana. Szkoda, że dopiero od maja 2020. Uprzednio jedyne co ryzykował kredytodawca to to, że najwyżej nie otrzyma wynagrodzenia. Teraz ryzykuje skazaniem, a nawet więzieniem.

—Myślisz, że to sprawiedliwie?

dr Anita Barwicka

Profesor Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa z siedzibą w Poznaniu, wykładowca m.in. filozofii.