Oświeceniowy salon. Część 2.
Tak przy okazji wyjadania ówczesnej egzotycznej ciekawostki kulinarnej (chodzi o baby drożdżowe, które stały się we Francji popularne po przyjeździe do Lotaryngii króla Stanisława Leszczyńskiego (1704-05 i 1733-36)) – przypominam sobie, że poza ateizmem metafizycznym (najważniejszym) istnieje też ateizm teoriopoznawczy, właściwy dla wszystkich koncepcji filozoficznych, które negują możliwość poznania boga przez człowieka. I właśnie ateizm metafizyczny powinien iść w sojuszu z teoriopoznawczym, bo nie da się poznać czegoś, co nie istnieje. W tym sensie u gospodarza dzisiejszego wieczoru barona Holbacha na pewno ateizm teoriopoznawczy jest. W rozgardiaszu jednoczesnych dyskusji, pogawędek, a nawet sarkastycznych uwag koncentruję się na znalezieniu miodu…
Żywo gestykulujący ksiądz przypomina mi, że bywają też filozofowie u których ateizm teoriopoznawczy, agnostycyzm NIE jest związany z ateizmem metafizycznym. A jeśli na lampkę wina wpadł jakiś astronom współczesny, to dorzuci nowy aspekt tego problemu: Wszechświat przyśpieszająco rozszerza się, odległości pomiędzy jego obiektami wciąż się powiększają i do części uciekających galaktyk nigdy już nie dotrzemy z naszym poznaniem, choć nie wątpimy, że one wciąż gdzieś istnieją stanowiąc niezbadane, niedościgłe światy.
Usatysfakcjonowana ciastem oblewanym miodem daruję sobie uwagę: — To, że ludzie tworzyli historycznie najfantastyczniejsze wyobrażenia bóstw, nie znaczy jeszcze, że samego bóstwa nie ma. Dotychczasowa błędna wiedza o czymś nie oznacza przecież, że nigdy nie będzie możliwa wiedza prawdziwa o tym czymś. Podobnie nieprecyzyjność poznania jest argumentem jedynie przeciwko temu poznaniu, a nie przeciw przedmiotowi tego poznania. Słyszę Holbacha: „Pierwszy człowiek, który się chwalił, że widział bóstwo był kłamcą pragnącym wyzyskiwać innych ludzi.” – ale to nie oznacza -mruczę- że drugi robił to samo…
Znów problem z weryfikowalnością nie oznacza jeszcze falsyfikowalności!
Dr Anita Barwicka