Nietzsche i prawda. Część 1.
Fryderyk śmieje się obserwując taniec mew dookoła nas. Muszę zabiegać o jego uwagę, bo nie tylko ptaki, ale każda żywa istota fascynuje tego poetę, pisarza i filozofa życia. Poznawanie wszystkiego, co pragnie żyć zmienia naszą dotychczasową perspektywę widzenia świata, innych ludzi, wartości. Nietzsche zastanawia się nad perspektywizmem jako kluczem do prawdy. Ja myślę o dojrzewaniu, stopniowym odkrywaniu niezmiennej prawdy.
Perspektywa Fryderyka oznaczałoby przyjęcie, że żaden światopogląd, przekonanie, ideologia czy wyznawana moralność nie jest uniwersalna i ostateczna, nie jest jedyną i obiektywną prawdą lub czymś absolutnie uzasadnionym i uprawnionym.
Podsuwam mu dla mew nasiona, zboże z otrębami: – Mówisz, że prawdy są konwencjami, że prawda ma wiele oblicz, że jest zależna od kontekstu, zależna od perspektywy i że w ogóle prawda nie jest tym, za co brano ją w filozofii tradycyjnej, mianowicie absolutnym i obiektywnym opisem pewnego rodzaju absolutnej, obiektywnej i wiecznej „rzeczy samej w sobie”…
– Tak, jeśli szukasz prawdziwości w swoim działaniu, planach, to musisz się zastanowić; w jakim stopniu to działanie lub przekonanie wzmoże moją wolę mocy, moją wolę potęgowania życia”? Nie wierzę w raz na zawsze ustalone prawdy… – ptaki na chwilę zagłuszają jego słowa – Jeśli odrzucę moralność nakazu: «Nie będziesz kłamał», to jak mam uzasadnić sens prawdy? Moja prawda oceniana jest przed innym trybunałem: — jako środek zachowania człowieka.
Nietzsche przerywa ratując małża, który znalazł się za blisko mocy mew: – Kryterium prawdy polega na wzmożeniu poczucia mocy. Ale wiesz, co jest bardziej interesujące?
– Co? – kryję rozbawienie widząc, jak filozof bezwzględnej woli mocy silniejszych brnie w głębszą wodę, by skryć małża.
– Najważniejszym pytaniem jest skąd pochodzi potrzeba prawdy? Dlaczego pożądamy prawdy? Przecież prawda może być niszcząca… Niekiedy potrzebujemy wygodnej złudy i kłamstwa, aby przetrwać: „prawda za wszelką cenę” może zaszkodzić.