Nadzieja

Nadzieja Tischnera

Mrok uspokaja kaskady kolorów kwitnących lilii. Mimo zmierzchu wciąż odzywają się ptaki. Kosy, rudziki i drozdy śpiewać będą do późna w nocy.

Przypominam sobie słowa Marcela o złu w naszym życiu nie jako problemie, lecz tajemnicy: – Tajemnica jest czymś – w czym ja sam jestem zaangażowany i co w konsekwencji daje się pomyśleć wyłącznie jako sfera, w której rozróżnienie tego, co jest we mnie i tego, co jest przede mną, traci swe znaczenie i wartość pierwotną.

Czyżby więc ukrywane zło, jak tajemnica mogło powoli wrastać w psychikę człowieka, zmieniając go?

Nie sądzę, żeby były to dobre zmiany… Czy w takim razie nadzieja miałaby podobny charakter zmieniający postawy i działania człowieka?

Wbrew częstym zarzutom, że nasza nadzieja jest naiwna, niespełnialna sądzę, że każda nadzieja jest z natury krytyczna wobec rzeczywistości, z której powstaje i na którą się nie godzi. Jej obecność w świecie człowieka jest warunkiem koniecznym zmian. Nadzieja jest zerwaniem z zamkniętym kręgiem lamentowania nad przeszłością, co czyni rozpacz. Jest zdolnością serca myślenia o alternatywnych rozwiązaniach naszych problemów, kryzysów.

– Czy serce może myśleć? – prezbiter Józef Stanisław Tischner patrzy na mnie z rozbawieniem.

– No… – plączę się – uczucia też są rodzajem racjonalności…

– Ale masz rację, że nadzieja musi być zakorzeniona w świecie  i jednocześnie transcendować to, co jest. Nadzieja dociera daleko poza horyzont istniejącego; dzięki niej człowiek wybiega poza rzeczywistość, która oznacza go tu i teraz, ku jakimś światom możliwym, przyszłym. Owoc nadziei to protest przeciwko źle istniejącemu światu. Nadzieja proponuje nowy świat. Niestety, nie ma świata bez zła i dlatego potrzebujemy transcendującej go nadziei. Nadzieja – wymagająca przekraczania tego, co jest i zaangażowania – to warunek autentycznego doświadczania teraźniejszości.

Profesor Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa z siedzibą w Poznaniu, wykładowca m.in. filozofii.