
Episteme – dar bogini
Wiosenne słońce ogrzewa delikatnie ziemię w ogrodzie i pozwala mi wysiać nasiona kwiatów, którym nie przeszkadza wciąż jeszcze niska temperatura. To floks gwiaździsty, groszek pachnący, powój trójbarwny i chabry, astry, lwie paszcze, niecierpek. Chłodny dzień nie zachęca do spacerów i w samotności mogę zastanowić się nad greckimi terminami logos i episteme, od których pochodzi termin epistemologia. Tłumacze twierdzą, że oznaczają wiedzę. Epistemologia byłaby więc wiedzą o wiedzy albo inaczej mówiąc nauką o poznaniu. Ptak przelatuje nad ogrodową rzeźbą Ateny – greckiej bogini mądrości, wiedzy teoretycznej, przeciwstawianej umiejętnościom praktycznym i doświadczeniu, bogini wiedzy pewnej, naukowej, wolnej od złudzeń, niepewności. Episteme to mądrość, która nie jest tylko i wyłącznie czyjąś opinią, nawet jeśli miały być to opinia kogoś darzonego szacunkiem, posłuchem.
Arystoteles uważał, że „Sama natura zresztą w dostatecznym stopniu rozwinęła w ludziach dążenie do prawdy i większość swego czasu poświęcają oni na jej poszukiwanie”.
Dar bogini dostępny jest ludziom, którzy są wstanie odróżnić prawdę od błędu czy iluzji, oczyścić umysł od omamów i złudzeń, rozpoznać i odrzucić fałsz, jakkolwiek by nie wydawał się użyteczny. Poznajemy rzeczywistość dzięki spostrzeganiu i rozumieniu, ale także ucząc się, rozmawiając z innymi, żyjąc w określonej kulturze, cywilizacji. Na to jaką wiedzę czerpiemy ze świata, który postrzegamy dookoła siebie wpływa nasz język, umysł i … lęk.
Prawda bogini nie jest czymś indywidualnie subiektywnym, latami zlepianą obroną przed czyimś surowym osądem, przed własnym sumieniem. Nie może być mierzona satysfakcją czy aktualną użytecznością. Bez niej rozmowy ludzi stają się już tylko wzajemną konfrontacją sprawności w manipulowaniu, w agresji. Prawda jest podstawą zdrowego komunikowania się z innymi, z sobą samym i ze światem, w którym żyjemy. Nie daje się prawdziwie i z godnością żyć zmawiając się samemu ze sobą lub z innymi w tym, co ustalimy dla nas jako prawdę. Do stwierdzenia prawdziwości sądów musimy sprawiedliwie dochodzić za pomocą procedur weryfikacyjnych i falsyfikacyjnych, choć nawet najbardziej idealna weryfikacja czy falsyfikacja nam może jej nie dać. Prawda bowiem wciąż pozostaje tym, do czego wszelkie próby weryfikacji (falsyfikacji) dążą, a więc jest zgodnością sądów z faktami.
Atena lekceważąco odtrąca włócznią uzasadniania prawdy Rorty’ego polegające na uzgodnieniach stanowisk między uczestnikami dialogu społecznego.

